Skończmy ze smrodem na Rybitwach i Płaszowie

Nowe szkoły i przedszkola, nowe parki i zieleńce, nowe mieszkania i biurowce, a w końcu nowe ulice i linie tramwajowe – generalnie całkiem nowe miasto. To wszystko mogłoby powstać w rejonie Rybitw i Płaszowa. Na razie czuć tu odrażający smród generowany głównie przez mieszczące się tam zakłady pracy. Jak pogodzić budowę nowoczesnego „miasta w mieście” z utrzymaniem miejsc pracy dla setek mieszkańców?

– W tym rejonie zawsze śmierdzi – wścieka się pani Barbara, mieszkanka bloku przy ul. Półłanki. – Od lat prosimy władze miasta, by coś z tym zrobić i od lat nic się nie zmienia – dodaje.

Projekt poszedł do kosza

Dopiero w tamtym roku pojawił się konkretny projekt zagospodarowania obszaru Płaszowa i Rybitw zaproponowany przez władze Krakowa, które chciały uchwalić plan miejscowy dla blisko 700 ha w południowo-wschodniej części miasta. Dokument przewidywał powstanie nawet 35 tys. lokali mieszkalnych dla blisko 100 tys. osób. Do tego obiekty handlowe i usługowe. – Wyznaczone w planie miejscowym tereny mają na celu umożliwienie mieszkańcom dostępu do różnorodnych funkcji o charakterze usługowym, koncentrujących ważne dziedziny życia publicznego – wyjaśniali pomysłodawcy. To idea tzw. miasta piętnastominutowego. Pomysł władz Krakowa wywołał jednak burzę, bo – poza budową całkiem nowej dzielnicy – nie dopuszczał do rozbudowy istniejących tam zakładów, co w efekcie miało prowadzić do powolnej likwidacji dotychczasowych miejsc pracy. Przedsiębiorcy twierdzi, że uchwalenie planu zmusi ich do zamknięcia biznesów. Krakowscy radni nie zgodzili się więc na propozycję prezydenta i projekt przepadł. – Zabrakło szerokich konsultacji społecznych z mieszkańcami i przedsiębiorcami. Niby coś tam robiono, próbowano rozmawiać ze stronami, ale rację miał ten, kto głośniej krzyczał. Zabrakło merytorycznej dyskusji – komentuje pani Barbara.

Nowa koncepcja

W marcu tego roku swoją koncepcję przedstawili sami przedsiębiorcy z Rybitw. Zakłada ona powstanie trzech obszarów. Na pierwszym, w rejonie Złocienia, miałaby powstać „mieszkaniówka”. Na drugim, w ciągu ulic Christo Botewa i Śliwaka, miałyby powstać biurowce i obiekty handlowe. Trzeci, wzdłuż południowego odcinka ul. Półłanki i wzdłuż ul. Nad Drwiną, nadal miałby być zagospodarowany przez przedsiębiorców, którzy mogliby się rozwijać.

„Pomysł jest taki, żeby mieszkańcy Rybitw, Złocienia, jak również północnego Bieżanowa, mogli załatwić większość swoich potrzeb w pobliżu domu. Krakowianie z tego obszaru będą mieli zapewniony bliski dostęp do wartościowych miejsc zatrudnienia, ale też do niezbędnych usług publicznych. Nie będą musieli dojeżdżać w inne rejony miasta, żeby zawieźć dzieci do szkoły, zrobić zakupy, pracować, czy korzystać z terenów zielonych. Wszystko to może znaleźć się na miejscu.” – czytamy w portal Lovekraków.pl, który opisywał koncepcję „Lepszego Miasta”.

Niech zdecydują mieszkańcy – Nie ulega wątpliwości, że trzeba, i to jak najszybciej, rozwiązać problem fetoru na Rybitwach. Mieszkańcy nie mogą żyć w smrodzie! – mówi Katarzyna Pabian, kandydatka do rady miasta. – Każda idea, która zakłada poprawę komfortu życia krakowian, jest szczytna. Ale nie może być tak, że władze miasta lub jakaś grupa narzucają daną koncepcję i mieszkańcy są postawieni przed faktem dokonanym. Konieczne są szeroko zakrojone konsultacje obszarowe, które nie będą fikcją. Dziś jest tak, że prawie nikt nie wie o tym, że urząd w ogóle prowadzi jakieś konsultacje. Mieszkańcy dowiadują się na końcu, a często i po fakcie. Trzeba zadbać o to, by każdy mieszkaniec obszaru, którego konsultacje dotyczą, mógł się w nich wypowiedzieć, podzielić swoimi uwagami. I te uwagi muszą być uwzględnione przez urzędników i radnych. Urzędnicy nie są bowiem od tego, by mówić ludziom, jak mają żyć. Niech sami mieszkańcy zdecydują, w jaki sposób chcą mieć zagospodarowany obszar, na którym żyją na co dzień  – dodaje Pabian.

Zdjęcie: Materiały Prasowe